Z końcem października zakończył się strajk głodowy medyków zapoczątkowany protestem rezydentów. W dalszym ciągu nie zakończyli oni jednak walki o idee i swoje sztandarowe postulaty. W Polsce wcześniej przerabialiśmy już między innymi szeroko komentowany strajk głodowy pielęgniarek, górników chcących wymusić ustępstwa oraz wymóc na władzach państwowych korzystne dla siebie decyzje. Jak widać taka forma protestu mimo ryzyka wyczerpania organizmu, a w skrajnych przypadkach nawet głodowej śmierci, dostrzeżona przez prasę, radio i telewizję może okazać się skuteczną formą ubiegania się o swoje racje. Czy każda grupa zawodowa może liczyć jednak na poważne traktowanie w przypadku podjęcia takiej formy strajku? W lipcu tego roku w Toruniu miał miejsce osamotniony 8 dniowy strajk głodowy artysty Arka Pasożyta z Grupy nad Wisłą. Nie przyniósł on jednak oczekiwanego przez artystę, jak i całą grupę artystyczną rezultatu. Ze względu na niewystarczającą medialność całej akcji został on zignorowany przez toruńskich urzędników, którzy jak okazało się w późniejszym komentarzu nie mają zastrzeżeń co do funkcjonowania toruńskich instytucji kulturalnych. Artysta w przeciwieństwie do przedstawionego przeze mnie rysunku na szczęście przeżył cały protest, mimo interwencji pogotowia ratunkowego ostatniego dnia strajku. Czy pomiędzy politykami, urzędnikami a społeczeństwem nie może działać sprawnie funkcjonująca platforma dialogu, by nikt nie był więcej zmuszony uciekać się do szantażu emocjonalnego w tak skrajnej formie, w celu wywalczenia określonych postulatów?