Taka instalacja

Śledząc wystawy artystyczne bardzo często mam wrażenie, że ktoś próbował podpiąć górnolotne idee do prezentowanych tam prac dopiero po ich stworzeniu i obrać w wielkie słowa twór, którego realizację wcale niekoniecznie poprzedzały tak głębokie przemyślenia.

Napuszony, nienaturalny, pełen przesady język bardzo często potrafi zmienić się w pseudoartystyczny bełkot, nawet dla osób na co dzień interesujących się tematem.

Rysunek naturalnie zainspirowany klasycznym hitem internetu z 2013 roku ”Co Pana najbardziej denerwuje?”, znanego również pod hasłem ”Taka sytuacja” :).

Nielegalna Kultura

Piractwo medialne, czyli działalność polegająca na nielegalnym kopiowaniu i posługiwaniu się własnością intelektualną bez zgody autora lub producenta, bez uiszczenia odpowiednich opłat to dzisiaj powszechne zjawisko. Temat od lat spędza sen z powiek różnym organizacjom, organom ścigania, jak i samym poszkodowanym.

PwC (globalna sieć przedsiębiorstw świadczących usługi księgowe, audytorskie i doradcze) w jednym ze swoich raportów informuje, że z tytułu piractwa internetowego wartość utraconego PKB w skali roku szacowana jest na ok. 700 mln PLN, a straty w 2018 roku mogą sięgnąć nawet dwukrotność całego budżetu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Ograniczenie piractwa komputerowego zdaniem przeciwników całego procederu mogłoby przyczynić się w ciągu najbliższych lat do powstania nawet ok. 2 tys. nowych miejsc pracy w branży IT, dzięki czemu budżet państwa mógłby zyskać blisko 2,7 mld złotych. Pogląd zwolenników ściągania plików z internetu paradoksalnie głosi, że artyści także czerpią korzyści z ich pirackiej działalności, gdyż przykładowo przyczyniają się chociażby do większej popularyzacji ich muzyki, co owocuje tym, że znacznie więcej fanów przychodzi na ich koncerty. Badania dotyczące łamania praw autorskich w Wielkiej Brytanii, dowiodły wręcz, że piraci komputerowi, którzy najbardziej kradną, wydają nawet 300 % więcej pieniędzy na legalne źródła kultury niż najuczciwsi użytkownicy internetu.

Portal TheNextWeb ujawnił, że Unia Europejska w 2014 roku zapłaciła holenderskiej firmie konsultingowej Ecorys 360 tys. euro za zbadanie wpływu piractwa internetowego na sprzedaż treści chronionych prawem autorskim. Firma rzetelnie wywiązała się z kontraktu i przygotowała raport w maju 2015 roku z którego wynikało, że nie ma jasnych dowodów na to, iż piractwo ma negatywny wpływ na sprzedaż treści chronionych, a badania statystyczne nie potwierdzają szkodliwego naruszenia praw autorskich w internecie. Zastrzegli, jednak, że nie ma też żadnych danych dowodzących, że jest to nieszkodliwe. Zdaniem ekspertów wyjątek stanowią jedynie topowe filmy wysokiej jakości zamieszczone w sieci, które w 40 % ściągane są nielegalnie i zaniżają ich ogólną sprzedaż. Wyniki raportu nie trudno się domyślić oburzyły unijnych urzędników, którzy chcieli mieć naukową podkładkę do zaostrzenia prawa na korzyść dużych koncernów medialnych. Ostatecznie raport został przez nich zatajony, a komisja dwukrotnie złamała unijne prawo o swobodnym dostępie do informacji, nie udzielając odpowiedzi na wystosowany wniosek o ujawnienie raportu.

Rozwój Internetu i postęp technologiczny jaki miał miejsce przez ostatnie kilkanaście lat powinien zdecydowanie zmusić artystów i wytwórnie do szukania nowych modeli biznesowych, zamiast kurczowego trzymania się dotychczasowych.