HORA GŁOWA

Działania Profesora Wojciecha Hory jako rektora Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu od początku jego kadencji budzą sporo kontrowersji. W 2016 roku rektor Hora swoje urzędowanie rozpoczął od zwolnień pracowników administracyjnych, a następnie korzystając z prawa jakie nadały mu regulacje wynikające z Ustawy 2.0 zwanej „Konstytucją dla Nauki” przystąpił do zwolnień zasłużonych dla uczelni Profesorów, którzy ukończyli 70. rok życia wysyłając ich na przymusową emeryturę w atmosferze skandalu. W październiku 2020 roku znowu zrobiło się o nim głośno za sprawą kolejnych masowych zwolnień pracowników naukowych, rzekomo z powodu trudnej ekonomicznej sytuacji uczelni spowodowanej pandemią COVID19. Nieoficjalne głosy mówią jednak o usunięciu pod pretekstem rzekomych oszczędności niewygodnych dla władz uczelni osób.

Czy Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu naprawdę powinien być miejscem osobistych rozgrywek i rewanżów, w którym panuje atmosfera strachu i bezradności wobec cynicznych poczynań władz? Jako absolwent tej uczelni wierzę w możliwość załagodzenia wewnątrzuczelnianych konfliktów i zaprzestania kolejnych, nieuzasadnionych zwolnień.

Mistrzowie autopromocji

Z pewnością na każdej wyższej uczelni artystycznej znajdą się Profesorzy bezkrytycznie zakochani w swojej twórczości artystycznej, przeświadczeni o swojej wyjątkowości, przez lata poklepywani po plecach przez swoich współpracowników. Nad wyraz chętnie dzielą się oni ze swoimi aktualnymi studentami opowieściami o swoich twórczych dokonaniach, dbając by ich legenda została dobrze utrwalona i zapamiętana przez przyszłe absolwentki/absolwentów.
Rysunek inspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Personalia i wygląd postaci został celowo zmieniony 🙂

Wenus z Dönerdorfu

Kierunek „Rzeźba” na wyższych uczelniach artystycznych co roku kończy znacznie mniej absolwentów niż na innych wykładanych kierunkach. Mimo, wydawałoby się, mniejszej konkurencji niestety wcale nie łatwiej znaleźć im pracę zgodną z ich kwalifikacjami zawodowymi, talentem artystycznym i ambicjami. Kierunek ten na przestrzeni lat znacznie ewoluował, stając się nieco mniej archaiczny. Aktualnie wydaje się otwierać przed swoimi absolwentami znacznie więcej ścieżek rozwoju kariery zawodowej niż w przeszłości. Poza realizacją zamówień rzeźbiarskich dla miasta i osób prywatnych absolwenci ”Rzeźby” często znajdują pracę między innymi przy biżuterii, ceramice, w charakterze odlewników, kowali artystycznych jak i przy rzeźbieniu/modelowaniu 3 d przy produkcji gier, animacji i filmów. Praca na macierzystej uczelni w charakterze wykładowcy jest dla nich najczęściej zupełnie nieosiągalna ze względu na ograniczoną liczbę wakatów, jak i małą rotację wśród pracowników. Student/absolwent obejmujący stanowisko asystenta w pracowni rzeźby trzyma się tej pracy tak kurczowo aż po kilkunastu latach nie przejmie po przechodzącym na emeryturę profesorze pracowni i dopiero otrzymując awans zawodowy zwalnia swoje dotychczasowe stanowisko. Warto podkreślić, że profesorzy wcale tak chętnie na tą emeryturę nie przechodzą i najczęściej odbywa się to w wyniku ich zgonu. Szanse na pracę na wyższej uczelni artystycznej wydają się więc bardzo mało prawdopodobne. Jak widać na załączonym rysunku życie wszystko weryfikuje i niestety często zmusza absolwentów kierunków artystycznych do podjęcia mniej ambitnych zajęć.
Rysunek inspirowany rzeźbą z epoki górnego paleolitu „Wenus z Willendorfu” stanowiącą obecnie część zbiorów Naturhistorisches Museum w Wiedniu.

Czego NIE mówią: Profesorowie ASP

Z własnego doświadczenia wiem jak trudno zaprezentować swoją twórczość szerszej publice w galeriach sztuki oraz placówkach kulturalnych. Dyplom wyższej uczelni artystycznej bez odpowiednich znajomości w ogóle nie pomaga. Niezależnie od poziomu artystycznego, który sobą reprezentujesz, można bez końca odbijać się od drzwi galerii niezainteresowanych współpracą, na odchodne tłumaczących się zaplanowanym na parę lat do przodu programem. Z pewnością nie wpływa to najlepiej na morale absolwentów, którzy jeszcze jako studenci naiwnie wierzyli, że pozyskany dyplom w przyszłości otworzy, a przynajmniej uchyli przed nimi drzwi galerii sztuki. Tymczasem, dla odmiany, problemu z prezentowaniem swojej twórczości nie mają Profesorowie Akademii Sztuk Pięknych wraz z kadrą najbliższych współpracowników. Śledząc poczynania artystyczne swoich byłych Profesorów, widzę, że co chwila biorą udział w kolejnych wystawach zbiorowych, prezentacjach wydziałowych oraz organizują własne indywidualne ekspozycje. Udział w kolejnych wystawach wbrew pozorom wcale nie świadczy o ich wielkiej wybitności i płodności artystycznej. Mimo to kolejnych propozycji jak widać im nie brakuje. Czy udział w kolejnych prezentacjach artystycznych i pokazywanie w kółko tego samego w różnych konfiguracjach sprawia im jeszcze w ogóle jakąś satysfakcję? Na szczęście dla mnie i wielu twórców istnieje internet, który umożliwia nam podzielenie się z szerszą publiką swoją twórczością, bo gdybym miał liczyć na łaskawość galerii sztuki i placówek kulturalnych może nikt by nigdy nie usłyszał o „Co z tą Sztuką?”.

Dużo roboty

W bardzo licznych przypadkach na wyższych uczelniach artystycznych asystenci sprawują pieczę nad pracowniami pod permanentną nieobecność Profesorów. W końcu, żeby objąć po nich stanowiska w bardzo dalekiej perspektywie, pomijając etap doktoratu, habilitacji, itp. trzeba odpowiednio wkupić się w ich łaski i przez lata broń Boże im nie podpaść. Czy gdyby Profesorzy rzetelniej wykonywali swoją pracę potrzebny byłby w ogóle dodatkowy etat dla ich asystentek/asystentów? Czy obowiązki Profesorów są w rzeczywistości aż tak przytłaczające, że muszą posiłkować się dodatkowym stanowiskiem? Może gdyby należycie zajęli się swoimi podstawowymi obowiązkami na państwowym etacie, a nie chałturzyli na prywatnych uczelniach o profilach lub kierunkach artystycznych, mieliby znacznie więcej czasu na edukację artystyczną studentów, za którą w końcu również biorą pieniądze.

Tymczasem u świeżo upieczonych absolwentów ASP…

To smutne, że absolwenci uczelni artystycznych po ukończeniu studiów nie mogą liczyć na solidną formę wsparcia ze strony macierzystej uczelni. Pępowina urywa się z obroną dyplomu i wówczas już samotnie muszą mierzyć się z rynkiem pracy, weryfikując wiedzę i umiejętności nabyte podczas edukacji wyższej z rzeczywistością, która niestety nie jest równie kolorowa. W starciu z codziennością, na własnej skórze przekonują się, że rynek pracy wcale nie czeka na nich z otwartymi rękoma, a zorganizowanie autorskiej wystawy lub udział w wystawie zbiorowej bez kontaktów i patronatu uczelni wyższej jest niezwykle trudnym osiągnięciem. Odbijanie się od drzwi galerii w większości przypadków jest niemal nieuniknione i ostatecznie skazane na niepowodzenie. Na Akademii Sztuk Pięknych / Uniwersytecie Artystycznym tymczasem życie biegnie po staremu. Wykładowcy promują się na kolejnych wystawach w towarzystwie nowych studentów, dla których stanowi to w danym momencie nie lada wyróżnienie. Nie zwracają wówczas uwagi, że stanowią zaledwie tło dla artystycznych poczynań swoich profesorów, skupionych w większości przypadków na swoim wybujałym ego. Rozemocjonowani udziałem w kolejnych wystawach, rozwojem swojego artystycznego CV wierzą, że po ukończeniu studiów ta sielanka będzie w dalszym ciągu trwać, jednak jak się później okazuje niestety nie trwa. Byli wykładowcy z każdym miesiącem coraz bardziej zapominają o swoich byłych podopiecznych, mimo niezwykle serdecznych relacji w trakcie studiów, nie śledzą ich artystycznych poczynań, nie zapraszają do udziału w nowych wystawach, nawet tych rocznicowych, nie oferują jakiejkolwiek formy wsparcia. Wydawałoby się, że każda uczelnia powinna promować sylwetki swoich najzdolniejszych absolwentów, nawet po ukończeniu studiów, jednak jak się okazuje nie jest to w interesie profesorów z uczelni artystycznych, którzy prawdopodobnie nie chcą tworzyć dla siebie jeszcze większej konkurencji na rynku sztuki, mimo, że sami nie osiągnęli na nim większych sukcesów. Wielu absolwentów zrażonych niepowodzeniami w próbie zaistnienia, ostatecznie porzuca marzenia o karierze artystycznej i skupia się na rutynie dnia codziennego. Widok marnujących się talentów, niewłaściwie spożytkowanego potencjału jest zjawiskiem smutnym, ale niestety powszechnym w kręgach artystycznych, a przecież wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej.

Wygnanie z Uniwersytetu Artystycznego

W czerwcu bieżącego roku po 2 letnim procesie sąd pracy uznał, że zwolnienie profesora Jarosława Kozłowskiego z Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu przez ówcześnie nowo wybranego rektora Wojciecha Horę w 2016 roku było niezgodne z prawem i zezwolił na ponowne przyjęcia profesora w szeregi uczelni. Powodem pozbawienia go pracowni i usunięcia z rady wydziału, podobnie jak w przypadku kilkunastu innych profesorów, było ukończenie przez nich 70. roku życia. Profesor Kozłowski został odsunięty od pracy w wyjątkowo gorącej atmosferze w trakcie zajęć ze studentami, na które wtargnęły władze uczelni. Studenci stając w obronie profesora zaczęli wówczas protestować wobec decyzji rektora. Prorektor, który usłyszał odmowę na prośbę o opuszczenie budynku przez osoby spoza uczelni, prosił zgromadzonych o wylegitymowanie się, grożąc wezwaniem policji. Pomimo werdyktu sądu o ponowne przywrócenie profesora Kozłowskiego na dotychczasową posadę, we wrześniu bieżącego roku w prasie ponownie pojawiają się słuchy o kolejnych zwolnieniach profesorów, którzy ukończyli 70. rok życia, a konkretnie o zamierzeniach likwidacji pracowni prof. dr hab. Izabelli Gustowskiej. W obronie artystki zostaje wystosowany list do rektora, a w październiku zwołany protest tajemniczej nieformalnej grupy artystyczno performatywnej „Żubrzyce Mówimy NIE”, który poruszał dodatkowy problem ilości zatrudnianych na uczelniach artystycznych kobiet, które stanowią ok. 20 procentową mniejszość pracowników uczelni artystycznych. Czy uważacie, że likwidowanie pracowni profesorów kończących 70. rok życia i wysyłanie ich na przymusową emeryturę jest odpowiednim rozwiązaniem, czy zupełnie się z tym nie zgadzacie?

Gdy studia skończyłem

Jak wygląda twórczość artystyczna absolwentów uczelni artystycznych? Czy dla wielu z nich wena twórcza nie skończyła się wraz z końcem studiów? Zadawane przez wykładowców tematy zmuszały studentów do twórczych eksperymentów i poszukiwań. Czy bez motywacji profesorów trudno jest im samym znaleźć i postawić przed sobą twórcze wyzwanie, temat do twórczej wypowiedzi? Czy abstynencja artystyczna nie działa przypadkiem na ich niekorzyść i ostatecznie nie przyczynia się do całkowitego zaniechania twórczej aktywności?